K.N. Haner - Zapomnij o mnie

 


            Zachęcona promocjami oraz naprawdę uroczą okładką zdecydowałam się na kupno tej konkretnej książki jako części hurtowego zamówienia. Początkowo nie byłam pewna czy chciałabym zacząć właśnie od tej konkretnej pozycji, ale kiedy przysiadłam do niej około szóstej wieczorem, nie byłam w stanie oderwać się aż do dwudziestej trzeciej, czyli aż do momentu, w którym nie zapoznałam się z ostatnią stroną. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem pochłonęłam książkę w zaledwie jeden wieczór, ale nie żałuję i wiem, że czas spędzony w ten sposób nie był tym straconym, nawet jeżeli styl pisania K.N. Haner nijak ma się do tego, który by mi w pełni odpowiadał, tak samo zresztą, jak sam gatunek - New Adult nie przemawia do mnie tak mocno jak zwyczajna młodzieżówka czy coś zakrawającego o fantasy. Przed lekturą książka była mi znana jedynie jako nowość z opowieści znajomych, jednak teraz wiem, że twór na pewno trafi do grona moich ulubionych, mimo iż tak mocno odbiega od moich dotychczasowych upodobań literackich.

        Pierwsze strony dają nam możliwość poznania Marshalla - mężczyzna przed trzydziestką pojawił się w Nowym Jorku, aby rozpocząć zupełnie nowy etap w swoim życiu, z dala od rodzinnego Dallas oraz piętrzących się problemów związanych z trudną przeszłością. Dzięki uprzejmości znajomego z pracy - Asha - trafił on do mieszkania młodego, studiującego rodzeństwa - prostolinijnego Matta oraz jego tajemniczej, mającej obsesję na punkcie prywatności Sary. Początkowe dziwactwa i nietypowe zachowanie dziewczyny nie przeszkadzają bohaterom w nawiązaniu romansu, który - w mojej opinii - rozwinął się zdecydowanie za szybko jak na tej grubości książkę. Na szczęście autorka nie zamierzała zanudzić nas nieustannymi schadzkami nowych współlokatorów, dlatego też z każdą kolejną stroną oraz następnym rozdziałem Marshall miał okazję poznać nieco więcej szczegółów z życia dziewczyny. Trwający od kilku lat związek z Jace'm, który dla rodziców studentki był idealnym kandydatem na zięcia, wcale nie był tak doskonały, jak mogłoby się wydawać, zaś kiepska kondycja psychiczna Sary była nierozerwalnie związana z zależnością finansową rodziny od jej partnera, co doprowadziło do wielu desperackich decyzji, poświęceń i konieczności bycia posłuszną. Główny bohater, kierowany ciekawością, ale przede wszystkim pogłębiającymi się uczuciami do dziewczyny, stara się jej pomóc, jednak, jak sam zauważa, nie można tego zrobić względem kogoś, kto nie chce być uratowany i kto przyzwyczaił się do takiego sposobu życia. 

        Po serii niefortunnych zdarzeń, wielokrotnych zbliżeń, wielu tajemnic i kłamstw Marshall zdecydował się na opuszczenie studenckiego mieszkania. Schronienia udzielił mu niezastąpiony Ash, który wraz ze swoją żoną - Missy - również borykał się z wieloma problemami życia codziennego i małżeńskiego. I kiedy zdaje się, że jedynym stałym punktem w życiu mężczyzny jest praca, ratuje on z pożaru nieznajomą dziewczynę, z którą nawiązuje rozmowę w szpitalu, co w efekcie okazuje się być początkiem kolejnej obiecującej znajomości. Zniechęcony dotychczasowymi doświadczeniami z Nowego Jorku Shall trzymał Emily na dystans, jednak młoda, atrakcyjna, będąca całkowitym przeciwieństwem Sary studentka nie rezygnowała z walki o uczucia mężczyzny, nieświadoma tego, że dla niego nadal liczyła się jedynie dawna miłość. Niespodziewanie codzienność bohatera została przewrócona do góry nogami, zaś w życie uczuciowe wkradł się nieznany dotychczas chaos, który zmusił do wyboru między dziewczynami tak się od siebie różniącymi, ale jednocześnie tak bliskimi męskiemu sercu.  

         Jestem prawie pewna, że w tej krótkiej notce i tak nie poruszę wszystkich aspektów, na które zwróciłam uwagę podczas czytania, jednak postaram się wypunktować jak najwięcej z tego, co Haner nam oferuje. Po pierwsze są to niewątpliwie bohaterowie; mimo początkowego sceptycyzmu względem opowieści snutej przez Marshalla, polubienie tej postaci jest jedynie kwestią czasu. Prosty chłopak z pozornie normalnego domu, który ze względu na traumatyczne wydarzenia z przeszłości odciął się od swojej rodziny i spróbował życia na własną rękę w zupełnie nowym, obcym dla siebie miejscu. Czytamy o jego zamiłowaniu do motocykli, o umiejętnościach kulinarnych oraz pragnieniu znalezienia kogoś, kto nie spoglądałby na niego przez pryzmat wypadku sprzed lat. Nie jest to bohater z serii tych zamożnych, chodzących w dobrze skrojonych garniturach i mających grupę oddanych ludzi będących na każde jego skinienie, ale jednak wzbudza w czytelniku tak ogromne pokłady sympatii oraz współczucia, że nie istnieje możliwość ocenienia go w sposób negatywny. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Sarze, która od samego początku nie wzbudziła we mnie żadnych ciepłych uczuć, nawet jeżeli zasługiwała na odrobinę wyrozumiałości. Autorka poprowadziła bohaterkę tak nieumiejętnie, że - po zapoznaniu się z profilem Marshalla - sama byłam tym zaskoczona. Nie mam pojęcia, jakim cudem można stworzyć postaci tak cholernie od siebie różne i zestawić je w jednej książce, gdy chodzi o odczucia czytelnika. Trudna przeszłość, skomplikowany związek, brak pomocy z czyjejkolwiek strony - to właśnie te czynniki determinowały zachowania oraz decyzje Sary, jednak to nadal nie były powody, dla których mogłabym ją polubić. Właściwie jestem zdania, że kobiece postaci w tym przypadku zupełnie nie wyszły. Emily, będąca całkowitym przeciwieństwem Sary, cechowała się przede wszystkim dobrocią, wyrozumiałością, dobrocią i ogromnymi pokładami zaufania względem drugiego człowieka. W przypadku tej konkretnej postaci Haner znów poszła odrobinę za daleko, robiąc z niej naiwną gówniarę, która ostatecznie prezentowała się jako będąca na każde skinienie Marshalla nastolatka. Z drugiej jednak strony nie spodziewałam się miłosnego trójkąta, którego rozwiązanie zostało załatwione ostatecznie, w efekcie czego mam pewność, że chociaż do tego konkretnego wątku autorka już nie powróci.

         Nowy Jork zdawał się być miejscem tak wymęczonym w poszczególnych książkach, że kolejna akcja rozgrywająca się w tym konkretnym mieście nie zapowiadała się zbyt zachęcająco. Autorka zrezygnowała jednak z obszernych opisów okolicy oraz miejsc znanych czytelnikom z wielu innych dzieł. Co więcej - skupiła się na najbliższym otoczeniu postaci, ich uczuciach oraz rozgrywanych wydarzeniach, dzięki czemu nie otrzymaliśmy kolejnego tasiemca z opisem nocnej panoramy Mahattanu. 

        Budowane przez Haner napięcie było raczej średnio przemyślane, jednak na tyle intrygujące, że po prostu chciało się jak najszybciej poznać dalsze losy postaci. Niestety - nie zabrakło również błędów logicznych ( lub może boli mnie brak wyjaśnienia pewnych kwestii ); najlepszym tego przykładem jest kilka ostatnich stron, kiedy z rozdziału poświęconego opowieści z perspektywy Sary możemy wyczytać, że swój prowadzony przez lata pamiętnik wysłała do starszego brata, zaś niedługo potem czytamy o tym, że notes wraz z listem został przesłany do Marshalla oraz związanych z pisownią niektórych wyrazów - niedopatrzenia pokroju zawszę albo po jedziemy nie są czymś, co na pierwszych stronach książki zachęca do dalszej lektury. Jeżeli jednak jakoś przetrwamy tych kilka  kartek to rozwój wydarzeń i przebieg fabuły w jakimś stopniu wynagradzają nam te drobne przeoczenia, w efekcie czego ciężko wyłapać kolejne błędy - albo ich tam nie ma, albo zwyczajnie nie zwracamy na nie zbyt dużej uwagi. Język jest prosty, sporo opisów, ale bez przesady, dzięki czemu płynnie przeplatają się one z nie zawsze sensownymi dialogami. Nigdy nie przepadałam za książkami w narracji pierwszoosobowej i moje stanowisko w tej sprawie raczej się nie zmieni, ale niewątpliwie ta konkretna należy do grona tych, dla których jestem w stanie zrobić wyjątek i zwyczajnie się przemęczyć, nawet jeżeli ciężko tu mówić o jakimkolwiek nakładzie sił podczas czytania. Lektura była przyjemna, lekka, może nieco niepotrzebnie rozciągnięta w czasie przez niektóre wydarzenia, ale całość oceniam jak najbardziej na plus. 

        Wbrew wszelkim pozorom oraz negatywnym aspektom wymienionym powyżej książka naprawdę mi się podobała. Może nie było to dzieło warte jakiejś literackiej nagrody, ale niewątpliwie nie żałuję wieczoru spędzonego z tego typu tworem. Zdecydowanie będę tęsknić za Marshallem, jego rozterkami oraz przyjaźnią, jaka narodziła się między nim, Ashem oraz Missy, ale jednocześnie cieszę się, że wydarzenia zostały definitywnie zamknięte, a zakończenie jest na tyle satysfakcjonujące, by z postaciami pożegnać się z uśmiechem na ustach. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WRZESIEŃ Z KINGIEM: Smętarz dla zwierzaków (1989)

Alice Broadway - Tusz

Wojciech Kulawski - Syryjska legenda