WRZESIEŃ Z KINGIEM: Stephen King - Jest krew...


        "Jest krew..." to zbiór czterech opowiadań, autorstwa Stephena Kinga, który wyszedł w tym roku. Początkowo sceptycznie podchodziłam do tej książki, bo nie przepadam za wszelkiej maści antologiami i innymi zbiorami, ale wystarczyło kilka pierwszych stron, żebym dała się wciągnąć. Raz było lepiej, raz gorzej - jak to z Kingiem bywa, nie wszystko może być idealne. 

        Pierwsze z opowiadań, to "Telefon pana Harrigana" i powiem szczerze, że ta historia najbardziej przypadła mi do gustu. Skupia się ona na młodym chłopaku, który ma niewątpliwy talent w czytaniu na głos wszelakich teksów. Zostaje on zatrudniony przez samotnego staruszka z sąsiedztwa, do czytania mu na głos różnych książek, których mężczyzna przez swój wiek, nie jest w stanie czytać już sam. Chłopiec po zajęciach z przyjemnością odwiedza sąsiada i umila mu czas swoim czytaniem. Z biegiem czasu nawiązuje się między nimi wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju przyjaźń. Jest to historia krótka, niekoniecznie łatwa, gdyż kręci się wokół śmierci i wieku dorastania. Zaplusowała u mnie jednak tym, że zdołała wzbudzić we mnie ten znajomy dreszczyk, jaki odczuwa się podczas czytania dobrze napisanych horrorów. 

        Kolejne opowiadanie to "Życie Chucka", tu niekoniecznie czułam takie zainteresowanie jak miało to miejsce w przypadku pierwszej historii. Widać, że King miał dobry pomysł, tworząc historię człowieka, który był pewnego rodzaju epicentrum świata, a jego odejście sprawiało, że doskonale znane ludziom rzeczy, zaczynały zanikać wraz z wolą życia mężczyzny,  ale nie zdołał napisać tego tak, bym poczuła się usatysfakcjonowana. Minusem jest również to, że historię tytułowego Chucka, poznajemy od końca. Nie porwała mnie ta historia, mimo dobrego początku.

        Jest krew to trzecia historia. Skupia się ona na losach Holly, która idzie tropem Outsidera. Tu również nie odczułam wielkiego zainteresowania. Jedne rozdziały były ciekawsze, drugie mniej. Podejrzewam jednak, że wynika to z tego, iż z tego co wiem, ma to jakiś związek z książką Kinga "Outsider", której przyznam szczerze, że nie miałam jeszcze okazji czytać. Co za tym idzie, odnosiłam wrażenie, że czytam jakieś fanfiction "Supernatural", dotyczące odcinków ze zmiennokształtnymi i im podobnymi.

        Jeśli chodzi o ostatnią opowieść, którą jest "Szczur", ta zainteresowała mnie i wciągnęła równie mocno co "Telefon pana Harrigana". Połączenie elementów horroru z fantastyką, a może nawet czymś na wzór baśni, przy jednoczesnym budowaniu napięcia, idealnie wpasowało się w moje gusta i sprawiło, że zakończyłam lekturę książki wystarczająco zadowolona. 

        Krótko mówiąc, ten tytuł w moim przypadku zaczyna się dobrze i kończy dobrze, jedynie środek ma taki, który mnie nieco zmęczył. Warto jednak po niego sięgnąć, bo wydaje mi się, że nawet osoby, które z twórczością Kinga są na bakier i za nią nie przepadają, wśród tych czterech historii zdołają znaleźć coś dla siebie, przy czym spędzą dobrze czas.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WRZESIEŃ Z KINGIEM: Smętarz dla zwierzaków (1989)

Alice Broadway - Tusz

Wojciech Kulawski - Syryjska legenda