WRZESIEŃ Z KINGIEM: Stephen King - To


        Do lektury "To", zabierałam się długie lata. Zawsze gdzieś z tyłu głowy w czasie szukania książki, nad którą mogłabym spędzić czas, miałam ten tytuł, ale jego objętość przyznam szczerze, że bardzo mnie zniechęcała. Obecnie, kiedy mamy miesiąc z Kingiem, doszłam do wniosku, że nie może tu zabraknąć recenzji jednej z najbardziej znanych książek Stephena Kinga. Wypożyczyłam, z drobnymi problemami przeczytałam. Czy było warto?

    "To" opowiada nam historię grupki osób, które spędziły dzieciństwo w miasteczku Derry. To właśnie tam w kanałach zalęgło się tytułowe To, które przybiera różne koszmarne formy i morduje miejscowe dzieci. Nikt nie wie, jak To wygląda naprawdę, nikt nie ma pewności, czy kolejny klaun wabiący dzieci balonikami, ptak, bądź głos dochodzący z rur, nie jest jedynie wytworem psotnej wyobraźni. W latach pięćdziesiątych, świadkami poszczególnych zdarzeń jest grupka dzieci — sześciu chłopców i dziewczynka, którzy zakładają "Klub frajerów" i składają przysięgę, jaka obowiązuje ich dwadzieścia lat po dramatycznych wydarzeniach, w latach osiemdziesiątych, gdy To daje o sobie ponownie znać.To właśnie w 1985 roku, członkowie "Klubu frajerów" otrzymują telefon przypominający im o złożonej obietnicy. Każde z nich skupiło się na sobie. Jedni się ustatkowali, inni nie. Skupiają się na karierze, swoich związkach i rodzinach, ale mimo to wszyscy poza jednym, decydują się rzucić wszystko z dnia na dzień, by ponownie postawić nogę w Derry. Problemem jest to, że nikt z nich nie pamięta, co stało się dwadzieścia lat wcześniej. Cierpią na amnezję, a mimo to, pobyt w Derry sprawia, że stopniowo przypominają sobie wydarzenia z przeszłości, by móc stanąć do walki z Tym. 

    Przyznam szczerze, że jest to książka ciężka, głównie za sprawą swojej objętości. Przeczytanie  przeszło 1000 stron, zajęło mi dobry tydzień, gdzie początkowo czytałam po 150-200 stron na dzień. Cały czas, trzymała się mnie jednak myśl ile jeszcze, bo historia wydaje mi się za bardzo rozwleczona. Z jednej strony świetną sprawą jest to, że możemy poznać każdego bohatera z osobna i poczytać zarówno o czasach z jego dzieciństwa, jak i wydarzeniach z dorosłego życia, ale z drugiej strony było tego najzwyczajniej w świecie za dużo, jak dla mnie. Najbardziej interesowały mnie te fragmenty, kiedy to pojawiało się pod różnymi postaciami i prowadziło rozmowy ze swoimi ofiarami, bądź atakowało. Te momenty, faktycznie potrafiły wzbudzić lekki niepokój w czytelniku i sprawiały, że ciężko było się oderwać od kolejnych stron, ale gdy To, odchodziło w zapomnienie, z biegiem czasu zaczęłam się łapać na przewracaniu kolejnych stron w poszukiwaniu fragmentów, które mogłyby na nowo obudzić moje zaciekawienie i pozbawić chęci ziewnięcia, zamknięcia książki i udania do łóżka na popołudniową drzemkę. 

    Ogólnie najlepszymi momentami były pierwsze strony, kiedy wszystko kręciło się wokół dzieci, a czytelnik ma okazję zapoznać się z pierwszym dokonanym morderstwem. Potem było coraz nudniej. Losy jednych postaci były ciekawsze, drugie nie zachwycały niczym i tylko czekałam na to, aż w końcu wszyscy zjadą się do Derry, licząc na to, że akcja się rozkręci. Wydaje mi się jednak, że tej akcji jest stanowczo za mało. Książka ma w sobie sporo zapychaczy, które nie wnoszą niczego, a co za tym idzie, spokojnie można by ją było skrócić o tych dwieście, może nawet trzysta stron. 

    Zakończenie? Spodziewałam się czegoś lepszego. Miałam okazję oglądać ekranizację, zarówno tą starszą jak i nowszą. Tam również wcale nie powalało, ale jak wiadomo ekranizacje często odstają od treści książki. Rozczarowałam się, bo liczyłam na bardziej spektakularny, może nawet bardziej krwawy finał. Co za tym idzie, mam jakieś poczucie, że nieco zmarnowałam czas, tkwiąc tyle czasu nad "To", które moim zdaniem jest przereklamowane, gdyż King naprawdę ma wiele lepszych książek. 

    Swoją drogą, skoro już o ekranizacji mowa, ona również nie należy do moich ulubionych. Dobre, żeby obejrzeć, głównie za sprawą Pennywise'a, którego naprawdę uwielbiam, chociaż potrafi mnie przerazić, ale jeśli chodzi o członków "Klubu frajerów", podobnie jak w książce, nie zachwycają mnie niczym. Zdaję sobie przy tym sprawę, że gusta są różne. Nie neguję więc tego, że komuś innemu może się ten tytuł podobać. Ba. Chętnie poznam wasze zdanie w tym temacie i jeśli mieliście okazję zapoznać się z tym tytułem i przypadł Wam do gustu, to możecie śmiało mówić, co uważacie za najlepsze strony "To".

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WRZESIEŃ Z KINGIEM: Smętarz dla zwierzaków (1989)

Alice Broadway - Tusz

Wojciech Kulawski - Syryjska legenda