The Kissing Booth 2

       

           Kiedy w 2018 roku ,,The Kissing Booth'' pojawiło się na platformie Netflix moje uczucia były raczej mieszane. Nie zrozumcie mnie źle - ja bardzo lubię podręcznikowe przykłady komedii typu teen drama, ale jednocześnie nie jestem w stanie całkowicie wyzbyć się awersji do kolejnych produkcji proponowanych przez tę stronę. Film oglądałam na raty - w wolnych chwilach, dzieląc go sobie na mniejsze części po dwadzieścia czy maksymalnie trzydzieści minut. Chociaż kalifornijski klimat wpłynął pozytywnie na odbiór tej historii, to jednak nie zachwyciła mnie ona na tyle, by żywić nadzieję na więcej. Skoro jednak producenci uraczyli nas drugą częścią - nie mogłam przejść obok niej obojętnie.

          ,,The Kissing Booth 2'' po raz kolejny skupia się na życiu nastoletniej Elle, która ma przed sobą ostatni rok szkoły średniej, co wiąże się z wieloma decyzjami, które mogą mieć znaczący wpływ na jej przyszłość. Dziewczyna po raz kolejny znajduje się na rozdrożu: studiowanie na uczelni, na którą wybiera się wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Lee (w myśl spisanych przed wieloma laty zasad z ich wspólnego kodeksu) czy wyjazd na drugi koniec kraju do ukochanego Noah, który rozpoczął pierwszy rok nauki na bostońskim Harvardzie - to rozterki, których rozwiązanie nie może przyjść łatwo, a w szczególności bohaterce tak ekspresyjnej i roztrzepanej jak Elle. 

          Spraw nie ułatwia fakt, że między Lee a jego dziewczyną - Rachel - pojawia się kryzys, którego prowokatorem jest nie kto inny jak najlepsza przyjaciółka chłopaka. Jakby tego było mało - w klasie pojawia się nowy przystojniak, którego włoskie korzenie zawrócą w głowie niejednej dziewczynie. Nawet Elle nie pozostanie obojętna na urok Marco, co dodatkowo skomplikuje jej utrzymywany na odległość związek z Noah. To niemal gotowy przepis na katastrofę, a przecież nasza główna bohaterka to prawdziwa specjalistka w pakowaniu się w kłopoty.

          Sequel popularnego filmu z 2018 roku po raz kolejny zabiera nas do zwariowanego świata amerykańskich nastolatków, jednak, w przeciwieństwie do pierwszej części, niesie ze sobą nieco głębsze przesłanie i niewątpliwie posiada dużo poważniejszy charakter. Nie chodzi już tylko o szkolne zatargi, pierwsze miłostki czy przyjacielski kodeks, który zostaje w brutalny sposób skonfrontowany z rzeczywistością i nie zawsze możliwymi do opanowania uczuciami. Bohaterowie znów dzielą czas między szkołę, imprezy i przygotowanie corocznego festynu, jednak tuż obok tych banalnych spraw muszą zmierzyć się z wyzwaniami dużo poważniejszymi - Lee musi zdecydować, czy jego związek z Rachel jest ważniejszy niż wieloletnia przyjaźń z Elle, zaś ona sama zrozumie, że wybór college'u to jej najmniejsze zmartwienie, skoro w grę wchodzą trudności takie jak na przykład niewystarczające zaplecze finansowe. 

          Na pochwałę niewątpliwie zasługuje nie tylko cała fabuła (a mam wrażenie, że została przemyślana dużo dokładniej niż ta z pierwszej części film), ale również poprowadzeni w określony sposób bohaterowie. Elle, choć nadal jest przebojową, nieco nierozgarniętą nastolatką, stara się zachowywać w sposób adekwatny do sposobu bycia przyszłej studentki; jeździ do szkoły motorem, wciąż angażuje się w sprawy szkoły, a każdą wolną chwilę poświęca na pisanie podań do potencjalnych uczelni. Niewątpliwie wydoroślała, co jest doskonale widoczne chociażby w sposobie, w jaki załatwia swoje sprawy z Noah - nie osacza go, nie zasypuje milionem wiadomości, ale stara się analizować swoje poszczególne kroki oraz działania. To, jak na własną rękę próbuje zdobyć pieniądze na dalszą naukę, również jest godne pochwały. Tak samo zresztą jak przemiana Lee, który z cichego, nieśmiałego dzieciaka przekształcił się w jednego z popularnych chłopaków w szkole, zachowując przy tym swoją wrażliwość i urok, a może nawet i odrobinę charakterystycznej z poprzedniej części nieporadności. Wciąż stara się być dobrym przyjacielem i jak najlepszym chłopakiem, zaś fakt, że nie unika błędów, nadaje mu jeszcze bardziej szczerego wyrazu. Godny uwagi jest także nowy bohater - Marco. Chociaż zazwyczaj do tych wszystkich miłosnych trójkątów jestem nastawiona negatywnie, to jednak tutaj przebiegło to w bardzo sympatyczny, przyjemny dla oka sposób, zaś punktem kulminacyjnym po raz kolejny okazała się tytułowa budka z buziakami. Osobiście odrobinę żałuję, że zakończenie wyglądało tak, a nie inaczej, ale ta kwestia to już sprawa indywidualna każdego widza. Niewątpliwie zadowolona byłam również z ograniczenia roli Noah. Niestety - on jako ten popularny, sprawiający, że dziewczynom miękną kolana chłopak zupełnie do mnie nie przemawia. Obserwowanie również jego historii i problemów z zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu było ciekawe, jednak ostatecznie i tak pozostanie dla mnie postacią trochę przerysowaną, żeby nie napisać, że nudną.

          Oczywiście - ta produkcja nie jest czymś na miarę Oscara, ale byłam naprawdę miło zaskoczona tym, jak dobrze się bawiłam podczas seansu. Co więcej - nawet nie musiałam robić sobie przerw i oglądać na raty. Wystarczył jeden wieczór, którego wcale nie żałuję. Do filmu prawdopodobnie już nie wrócę, ale jeżeli szukacie odskoczni po ciężkim dniu w pracy i lubicie śledzić losy amerykańskich nastolatków, ich rozterki oraz dylematy, przed którymi stoją, to na pewno nie będziecie rozczarowani. Śmiem twierdzić, że ta część była nawet lepsza od poprzedniej, tak więc dla mnie była to dobra opcja na spędzenie letniego wieczoru. Oglądaliście? Zamierzacie? Dajcie znać! 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WRZESIEŃ Z KINGIEM: Smętarz dla zwierzaków (1989)

Alice Broadway - Tusz

Wojciech Kulawski - Syryjska legenda