Gambit królowej

              

              Książki, książki, książki. W ostatnim czasie skupiłyśmy się przede wszystkim na nich. One i wszystkie dodatkowe obowiązki sprawiły, że ta filmowa część naszego bloga została odrobinę zaniedbana. Na szczęście i do naszego życia zawitała odrobina spokoju. Osobiście wykorzystałam to jedno popołudnie oraz wieczór na przypomnienie sobie, co to Netflix i z czym to się je. O najnowszym hicie platformy słyszałam od kilku tygodni, jednak dopiero ostatnio udało mi się zerknąć na pierwszy odcinek serialu. Nie usnęłam, dopóki nie dotarłam do ostatniego.

              ,,Gambit królowej'' to miniserial oparty na powieści Waltera Tevisa o tym samym tytułem. Fabuła opowiada historię Elizabeth Harmon, która jako mała dziewczynka odkrywa w sobie talent do gry w szachy. Jako zmagająca się z demonami przeszłości, uzależnieniami i licznymi problemami młoda kobieta pragnie zostać najlepszą szachistką świata. Po drodze musi pokonać nie tylko dotychczasowych mistrzów, ale również pokazać, że kobieta może odnaleźć się w dyscyplinie zdominowanej przez mężczyzn.

              Produkcję włączyłam w wolnej chwili i z nudów. Nie nastawiałam się na fajerwerki, ponieważ w ostatnim czasie moja relacja ze wszelkiej maści serialami przechylała się raczej w kierunku hate. Mam wrażenie, że wszystkie serie są teraz robione na jedno kopyto, nudne, przewidywalne albo zwyczajnie infantylne, dlatego nie ciągnie mnie do niczego. Tutaj wciągnęłam się od samego początku, a od drugiego odcinka w maratonie towarzyszyli mi rodzice, którzy z serialami są jeszcze bardziej na bakier niż ja. 

              Podobała mi się kreacja nie tylko głównej bohaterki, ale postaci w ogóle. Od samego początku czułam, że są one dobrze przemyślane i że twórcy serialu mają na nie konkrety, skrupulatnie realizowany pomysł. Skupmy się jednak na postaci Beth Harmon. Poznajemy ją w momencie, w którym spieszy się na pojedynek z rosyjskim mistrzem Borgovem, jednak aby zrozumieć powody zamieszania, musimy cofnąć się do wczesnego dzieciństwa Elizabeth, kiedy po śmierci swojej matki trafia do sierocińca. To właśnie tam odkrywa w sobie ponadprzeciętny talent do gry w szachy i rozwija swoje umiejętności pod czujnym okiem woźnego. Siedem blisko godzinnych odcinków to historia życia niezwykle uzdolnionej szachistki, która podejmuje próby walki z przeszłością, swoimi słabościami, uzależnieniami, ale przede wszystkim z mężczyznami, którzy zdominowali świat tej szlachetnej gry. Bohaterowie byli przemyślani, mieli jakąś ciekawą historię i znaczący wpływ na rozwój głównej postaci. Ona zaś była doskonała. Doskonała w swojej niedoskonałości, słabościach i nałogach. Ogromny talent, wielkie ambicje, ale jednocześnie samotność i brak umiejętności nawiązywania głębokich relacji z innymi - to właśnie za te cechy pokochałam Beth Harmon. Nie zabrakło tu również polskiego akcentu. Marcin Dorociński jako rosyjski mistrz naprawdę się wykazał i to w momencie, gdy najważniejsze były nie słowa, ale gesty czy spojrzenia. 

              Słyszałam o serialu wiele opinii, w tym dużo głosów, że wszystko działo się za szybko, że było za mało szczegółów, że fabuła przemknęła między palcami. Osobiście uważam, że produkcja, która dysponowała czasem w postaci zaledwie siedmiu odcinków, wykonała naprawdę porządną robotę. Widz otrzymuje tutaj historię bohaterki, uwarunkowania z przeszłości, które ukształtowały jej charakter, ale również proces dojrzewania, rozwijania swojego talentu i drogę, jaką musiała pokonać, by dotrzeć na szczyt. Jeżeli miałabym się przyczepić elementu, który nie przypadł mi do gustu, to niewątpliwie byłby to wątek z ojcem, ale poza tym? Byłam bardzo zadowolona.

              Podobały mi się za to elementy takie jak muzyka, scenografia, kostiumy i właściwie cały klimat typowy dla czasu, w którym rozgrywa się fabuła. Intrygujące były nawet - a może zwłaszcza - motywy związane z szachami. Z autentycznym zainteresowaniem słuchałam wymian zdań bohaterów o kolejnych figurach, polach czy strategiach, jednak największe wrażenie niewątpliwie zrobiła na mnie gra cieniami, które ponad głową Beth układają się w szachowe figury tuż przed zaśnięciem. Bardzo zgrabnie został tu wpleciony motyw ludzkiej świadomości i zafiksowania na punkcie pasji, w której człowiek pragnie być najlepszy. Oglądając serial, na myśl przyszła mi jedna z lektur, którą miałam okazję przeczytać w trakcie studiów. Jeżeli interesuje Was tematyka szachów, to zdecydowanie zachęcam do sięgnięcia również po ,,Nowelę szachową'' Stefana Zweiga. 

              Czy polecam serial? Oczywiście! Jeżeli tylko macie odrobinę czasu w długi, deszczowy, jesienny wieczór, to nie zwlekajcie i włączcie Netflixa. Od dawna żadna z ich produkcji nie wzbudziła we mnie tak pozytywnych emocji. Rekomendację dają również moi rodzice - osoby, które seriali z platform zazwyczaj nie ruszają. Naprawdę warto! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

WRZESIEŃ Z KINGIEM: Smętarz dla zwierzaków (1989)

Alice Broadway - Tusz

Wojciech Kulawski - Syryjska legenda